Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:223.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:12
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:54.36 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:31.99 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Dziś dłużej

Czwartek, 29 lipca 2010 · Komentarze(0)
Standardowo -> przez Zagórze, centrum DG nad P3 potem nad P4 - fajnie się jechało, cieszyła mnie moja średnia jak dojechałem do końca ścieżki nad Pogorią 4. 24,5 km/h :D
Niestety w drodze powrotnej (przez Park Zielona) jakoś sił zabrakło, żeby utrzymać tą średnią. Do domu wróciłem potwornie zmęczony i trochę zaskoczony tym zmęczeniem, bo co to właściwie jest - 40 km?

Awaria

Wtorek, 13 lipca 2010 · Komentarze(1)
Krótka trasa - podjechałem na Manhattan (w DG oczywiście), rower zostawiłem u Pawła i poszliśmy na długi spacer - dawno tyle nie przeszedłem pieszo ;P

W drodze powrotnej się stało - ruszam z przystanku przy Morcinka, a tu nagle bum! przerzutki szlag trafił - wyglądało to makabrycznie (ułamał się metalowy element, którym tylne przerzutki są przymocowane do roweru - nie wiem jak to się nazywa :P). Z opresji na szczęście uratował mnie Tata.









Następnego dnia udałem się do serwisu. Niestety nie udało mi się przekonać serwisanta, że to naprawa gwarancyjna - 75 zł ie moje ;(

Wyprawa do Częstochowy

Czwartek, 8 lipca 2010 · Komentarze(0)
7:00 dzwoni budzik i zaczyna się "mozolny proces wstawania". Rzadko w wakacje wstaje tak wcześnie ;) Zjadam śniadanie (to ostatnio też należy do rzadkości), dopakowuje plecak, ładuję trasę do GPS'a (zobaczymy jak GPS samochodowy sprawdza się a rowerze) i ruszam w drogę. Planowy wyjazd 8:00, udało mi się wyruszyć o 8:20 - już się przyzwyczaiłem, że w życiu nie wszystko wychodzi tak jak to planuje.

8:00 - ruszam w drogę © maacko


Nawigacja już w Będzinie pomaga mi przejechać przez koleje skrzyżowania - okazuje się, że z plecaka całkiem nieźle słychać wskazówki dotyczące kolejnych zakrętów - jedynym problemem okazuje się bateria, która nie wytrzyma całej trasy, więc na prostszych odcinkach dla oszczędności energii wyłączam urządzenie.

W drodze do Targoszyc © maacko


W drodze do Zendka - zjazd na Pyrzowice © maacko


10:15 pierwszy dłuższy postój w Zendku. Chwilę pogadałem z Tomkiem, wypiłem małą kawę, odmówiliśmy Horkę i ruszam. Już schodzę na dół, a tu się okazuje, że Mama Tomka przygotowała dla mnie coś na ząb - jak mógłbym odmówić :) i w ten właśnie sposób mój postój trwał grubo ponad godzinę.
Po uzupełnieniu wody w bukłaku i krótkim doładowaniu baterii włączam GPS, żeby pominąć punkt pośredni, który już miałem za sobą. Niestety w lesie za Zendkiem okazało się, że pominąłem jeden punkt za dużo - zostałem poprowadzony od razu do Nierady, a nie z godnie z planem do Woźnik. W ten właśnie sposób nadrobiłem duuużo drogi zanim dotarłem do rynku w Woźnikach.

Las między Zendkiem a Woźnikami © maacko


Błądzenie w lesie za Zendkiem © maacko


Po krótkim postoju w Woźnikach i treściwym posiłku - gruszkowo-czekoladowe batony energetyczne :) ruszam w kierunku Nierady. Tutaj miałem pierwszy kryzys - moim ambitnym planem było dotarcie na Jasną Górę gdzieś tak na 13:00, żeby na 13:30 być na Mszy. Niestety była już godzina 14:00, wiec wiedziałem, że nie wrócę na rowerze do domu - mniej więcej w tym momencie podjadłem decyzję, że wracam pociągiem, więc luzik - nie trzeba się już śpieszyć.
Ruszam dalej prowadzony przez GPS. Okazuje się, że trasa pielgrzymki nie jest najkrótszą drogą do celu - nawigacja prowadzi mnie wąską, polną drogą, którą raczej pielgrzymi nie mogliby iść - trzeba było by iść dwójkami :P

Polna droga z Woźnik do Nierady © maacko


Fajne chmury :) © maacko


Widoczki © maacko


Droga gdzieś przed Nieradą © maacko


GPS wyładował się akurat w momencie, gdy droga była prosta - prosto, cały czas prosto i będę u celu.
Po drodze, akurat przy samej tablicy z napisem "Częstochowa" widzę pielgrzymów (idących ze Skoczowa), więc przyśpieszam i proszę, żeby zrobili mi zdjęcie przy tablicy ;) Zamieniliśmy dwa słowa i żwawo ruszam dalej.


Jest radość!! :) © maacko


Już w samej Częstochowie droga jest prosta - wystarczy kierować się tabliczkami dla pielgrzymów, wskazującymi Jasną Górę.
Po 97,33 Km i po 7:40 h docieram do Jasnej Góry. Szybko skierowałem się do punktu informacji turystycznej/pielgrzymkowej, żeby zapytać o miejsce, gdzie na czas Mszy mogę bezpiecznie przechować rower - tutaj spotkałem się z dużą życzliwością, bo już po kilku chwilach mam wolne ręce :) Szybko ubrałem w WC długie spodnie i skierowałem się do zakrystii. W sumie bez większych problemów o 16.45 znalazłem się na Mszy przy ołtarzu MB. Pomodliłem się, przebrałem i ruszyłem po rower.

Jasna Góra - po Mszy jadę na dworzec PKP © maacko


Ostatnie spojrzenie na Jasną Górę © maacko


To ja na Jasnej Górze :) © maacko


W drodze na dworzec PKP wskoczyłem do McDonald'sa na co nieco i wtedy, już pojedzony odczułem potworne zmęczenie. Na dworcu okazało się, że mam jeszcze godzinę do pociągu do Będzina, więc siadłem sobie na ławce i spokojnie odmówiłem Nieszpory z Godziną czytań.

99,99 Km i... pierwsza setka! © maacko


Po ok. 10 godzinach podróży, 5:18 godzinach spędzonych na rowerze i 103,3 przejechanych Km dotarłem do domu.
Dopiero tutaj zacząłem odczuwać ból prawego kolana. Niestety później okazało się, że przeciążyłem staw i muszę zrobić sobie kilkudniową przerwę od roweru (co następnego dnia, gdy jechałem nad Pogorię III nie było dla mnie jeszcze takie oczywiste).

Generalnie z wyprawy jestem bardzo zadowolony - pobiłem swój pierwszy rekord! :D

To tu, to tam

Środa, 7 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sosnowiec
Wizyta w na Sielcu, w "domu przyjęć" - byłem zobaczyć nową salę, zrobiła na mnie wrażenie, zdecydowałem, że tam będzie moja impreza prymicyjna ;P

Potem pocisnąłem do Decathlonu na małe zakupy przed jutrzejszą wyprawą na Jasną Górę. Tyle mi zeszło na chodzeniu po sklepie, że już nie chciało mi się jechać nad Pogorię.

Miała być przejażdżka na Kazimierz...

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Sosnowiec
Zadowolony, że szybko przestało padać udałem się na Zagórze po p. Aleksandrę ;p Mieliśmy pojeździć sobie po Kazimierzu. Niestety w drodze do celu zaczęło padać, potem lać - schroniliśmy się na stacji benzynowej, wypiliśmy kawę, a nasza przejażdżka skończyła się na spacerze z rowerem u boku.