Poniedziałkowy wieczór. Szybka decyzja - jedziemy z Adamem do Tyńca. Niestety ledwo wyjechaliśmy z zakładu, i coś zaczęło kropić. Obawiając się, że za daleko nie zajedziemy nie moknąc zdecydowaliśmy poprzestać na okrążeniu błoń. Gdy już zbliżaliśmy się do zjazdu na błonia padł pomysł, żeby podjechać na Kopiec Kościuszki, bo pogoda jeszcze nie jest taka zła. Jak już byliśmy na kopcu - może by tak przejechać się na Kopiec Piłsudskiego? :) Przeprawa przez Lasek Wolski (w wakacje ta trasa wydawała mi się gorsza; okazuje się, że jazda w terenie nie jest taka zła ;)). Na kopcu chwila przerwy, żeby uwiecznić tę chwilę...
...i wyruszyliśmy z powrotem. Drobne problemy z orientacją w terenie, ale po chwili byliśmy na błoniach. Jak sobie odmówić chociaż jednego okrążenia? Padł jeszcze pomysł, żeby jechać do Tyńca, ale trochę za późno było i obowiązki w zakładzie wzywały. Generalnie wycieczka bardzo udana, ciekawa i przedewszystkim spontaniczna, czyli na pełnym luzie :D
Super pogoda, 18 st., wreszcie można pojechać ciut dalej. Co tu dużo pisać, jechało się bardzo fajnie - po prostu frajda (dobrze, że nie uległem zmęczeniu i pojechałem). W Tyńcu krotki postój. Zamieniłem dwa słowa z Martą (zostałem napojony ;)) i ruszyłem dalej.
No musiałem! Wprawdzie ze względu na niedawne przeziębienie planowałem wstrzymać się od przejażdżek do czwartku... no nie wytrzymałem :P Jedno okrążenie błoń. Frajda. Czysta przyjemność.
...jednak czuć różnice między temp. -5 a +6. Trochę lżej się ubrałem, zaryzykowałem krótkie spodenki (i o dziwo nie zmarzłem), zapomniałem rękawiczek)ale po chwili ręce jakoś nie się rozgrzały i już nie kostniały, z czapki nie zrezygnowałem, trzeba zadbać o zatoki ;)
Wieczorna przejażdżka po Błoniach z Adamem. Odpowiedni strój i jedziemy :) Nigdy bym nie pomyślał, że przy takiej temperaturze można jeździć na rowerze. Mimo dwóch czapek miałem w pewnym momencie ochotę założyć kaptur - generalnie głowa to jedyny słaby punkt.
Acha! Okazuje się, że baterie w przedniej lampce siadają w tej temperaturze :P
Bulwary Wiślane, względnie droga nad Wisłą od Wawelu w kierunku Galerii Kazimierz. Pierwszy raz jechałem przy takiej temperaturze (znaczy takiej niskiej).
Gdzieniegdzie śnieg leżał na drodze, no ale poprostu musiałem - jak mógłbym nie jeździć mając rower w Krakowie?? ;) Naubieralem się ciepło i o dziwo udało mi się optymalnie dopasować ilość warstw ubrań do aktualnej temaratury; najslabszym punktem była głowa - czapka to chyba za mało, mogłoby być ciut cieplej w głowę. Generalnie jestem bardzo zadowolony, że wreszcie się gdzieś ruszyłem na rowerze.