Wpisy archiwalne w kategorii

Zdjęcia

Dystans całkowity:850.02 km (w terenie 10.00 km; 1.18%)
Czas w ruchu:45:06
Średnia prędkość:18.85 km/h
Maksymalna prędkość:60.28 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:31.48 km i 1h 40m
Więcej statystyk

Przejażdżka w kierunku Tyńca

Niedziela, 20 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zdjęcia
Dzień wolny. Całkiem nieplanowany wyjazd ;) Tak na rozruszanie postanowiłem wybrać się do Tyńca, gdzie (nie)stety nie dojechałem, gdyż odkryłem po drodze idealną miejscówkę do opalania :P
Obczaiwszy podczas postoju trasę, którą przejechałem, odkryłem, że jest krótsza droga do domu i z niewielką pomocą GPS'u wróciłem "na skróty".
Poniżej mapka, a po kliknięciu kilka zdjęć ;)

Tyniec

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Kraków, Zdjęcia
Wycieczka do Tyńca

Pogoria 3 nocą, po raz drugi

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(6)
Dziś później - od 20.40 na MEC'u do 23.30 (z przerwą na kolację u rodziców).

4 warstwy ubrań, ale nadal zimno, zimno, zimno. Najbliższe plany finansowe to zakup kominiarki pod kask, kurtki i ochraniaczy na buty.

Tak myślałem, żeby umieścić zdjęcie 100% black i opisać "a takie były widoki nad Pogorią" ;) ...no w prawdzie poniższe zdjęcie w dużym stopniu realizuje ten pomysł, ale nie do końca, bo było coś widać - fantastyczny widok na Hutę Katowice i Gołonóg - światła miasta nocą :)

Widok znad Pogorii 3 na Hutę Katowice i Gołonóg © maacko


Adam © maacko


a to Ja :) © maacko

Pętla Bukowiańsko-Olkusko-Sławkowska :)

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Wakacje mijąją, niebawem skoończy się dobra pogoda... jadę!

Trasa: Sosnowiec -> Jaworzno Szczakowa -> Sosina -> Bukowno -> Olkusz -> Bolesław -> Sławków -> Strzemieszyce Wielkie -> Sosnowiec
Czas wyprawy: ok. 6 h
Czas spędzony na rowerze: 4:15 h

Budzik nastawiłem na 9.00 (na taką trasę nie trzeba wstawać wcześnie, nie?), wstałem o 10.00, wyjechałem o 11.00 - cały ja! :P

GPS to nieocenione narzędzie, myślę, że bez niego spędził bym na rowerze duuuzo więcej czasu, bo i z nim pobłądziłem. I tutaj dwa spostrzeżenia dot. mojego GPS'a: 1. miejscami mapy okazują się być ciut niedokładne, 2. na mapie wszystkie mniejsze drogi są oznaczone podobnie, więc trudno przewidzieć czy dna droga jest asfaltowa, czy raczej asfaltu nigdy nie zobaczy :P

Najkrótsza droga z Bukowna do Olkusza © maacko


w drodze do Olkusz © maacko


:P © maacko


Rozkopany rynek w Olkuszu © maacko


Postój w Olkusz - pora coś zjeść... © maacko


...pizza :) © maacko


Droga z Olkusza do Bolesławia - tak, takie drogi też są na mapie GPS'u © maacko


No a tutaj zacząłem błądzić (kopalnia w okolicach Olkusza) © maacko


yyyyyy... no rozmaite miejsca zwiedziłem w czasie tej wyprawy ;) © maacko


yyyyy cd... © maacko


yyyy.... cd.... © maacko

Nikiszowiec

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dzisiejsza wycieczka to dobry pomysł Oli. Niedaleko, ciekawe okolice... pierwsze próby eksploracji śląska, resztą całkiem udane i momentami egzotyczne :)
Rozpisywać się nie będę, niestety minęło zbyt dużo czasu od momentu, gdy byłem na tej przejażdżce, wiec chyba zdjęcia najlepiej opiszą jak było...


Magiczny Nikiszowiec © maacko


Magiczny Nikiszowiec © maacko


Magiczny Nikiszowiec © maacko


Nikiszowiec - malunki na jednym z familoków © maacko


Magiczny Nikiszowiec © maacko


Staw upadowy © maacko


Ola © maacko


Takie tam... roślinki ;) © maacko


Staw Upadowy © maacko


Tablice przy Stawie Morawa © maacko


Zabawnie oznaczona ścieżka rowerowa :P © maacko


A to... chyba było najdziwniejsze wydarzenie dnia. Natknęliśmy się w centrum Sosnowca na... akcję ewangelizacyjną jakiegoś chrześcijańskiego obozu wędrownego (chyba tak się nazywali), wyznania tych ludzi nie jestem pewien, ale jakoś nie budziło to mojego zaufania...

Akcja ewangelizacyjna (??) na "Patelni" © maacko


Modlitwa o uzdrowienie - dziwne to było strasznie... © maacko


a to już nie jest element akcji ewangelizacyjnej - tak po prostu ktoś sobie latał nad nami :D

Paralotniarz © maacko


A oto mapka z zaznaczoną trasą autorstwa mojego nawigatora w czasie tej wycieczki - Oli ;)

W poszukiwaniu wspomnień

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Dziś postanowiłem się wybrać do Przeczyc. Nazwa brzmi znajomo i kojarzy mi się z dzieciństwem, bo kilka lat z rzędu spędzałem tam z rodzicami letnie wakacje - fajny, beztroski czas :)
No i tak moja wyprawa stała się poszukiwaniem wspomnień. Próbowałem odnaleźć miejsce gdzie mieszkaliśmy z rodzicami, ale po postoju i posiłku zabrakło mi jakoś determinacji, żeby dalej szukać :P
W dzieciństwie to miejsce robiło na mnie większe wrażenie, teraz wydało mi się takie zwyczajne, wręcz nieciekawe - tak to chyba jest z dziecięcym patrzeniem na świat - wszystko jest bardziej niezwykłe.

Generalnie wycieczka udana; planowałem okrążyć Zalew Przeczycki, ale nieciekawa droga odebrała mi jakoś chęć - nie ma konkretnej ścieżki/drogi, która by biegła w miarę dookoła brzegu - jadąc dostępnymi asfaltówkami trzeba miejscami oddalić się od wody na tyle, że traci się ją z oczu, a o okrążeniu gdzieś linią brzegową nie ma mowy, bo co chwile napotyka się ogrodzenia i informacje o tym, że jest to teren prywatny.

Przeczyce - tama © maacko


Przeczyce © maacko


A w drodze powrotnej... znowu gdzieś źle skręciłem i nie dojechałem do Łagiszy, ale do Pogori IV - już jakoś mnie to nie zdziwiło...
W związku z tym, że zdarzyło się to drugi raz w tym samym miejscu - dementuje pogłoski, że mam słabą orientację w terenie, ja jej w ogóle nie posiadam! :D a GPS to urządzenie stworzone właśnie dla ludzi takich jak ja :P

Droga nad Pogorię IV © maacko


a! i jeszcze jedno! Dziś pobiłem swój rekord maksymalnej prędkości 60,28km/h :D fajnie było tak pędzić ;)


Awaria

Wtorek, 13 lipca 2010 · Komentarze(1)
Krótka trasa - podjechałem na Manhattan (w DG oczywiście), rower zostawiłem u Pawła i poszliśmy na długi spacer - dawno tyle nie przeszedłem pieszo ;P

W drodze powrotnej się stało - ruszam z przystanku przy Morcinka, a tu nagle bum! przerzutki szlag trafił - wyglądało to makabrycznie (ułamał się metalowy element, którym tylne przerzutki są przymocowane do roweru - nie wiem jak to się nazywa :P). Z opresji na szczęście uratował mnie Tata.









Następnego dnia udałem się do serwisu. Niestety nie udało mi się przekonać serwisanta, że to naprawa gwarancyjna - 75 zł ie moje ;(

Wyprawa do Częstochowy

Czwartek, 8 lipca 2010 · Komentarze(0)
7:00 dzwoni budzik i zaczyna się "mozolny proces wstawania". Rzadko w wakacje wstaje tak wcześnie ;) Zjadam śniadanie (to ostatnio też należy do rzadkości), dopakowuje plecak, ładuję trasę do GPS'a (zobaczymy jak GPS samochodowy sprawdza się a rowerze) i ruszam w drogę. Planowy wyjazd 8:00, udało mi się wyruszyć o 8:20 - już się przyzwyczaiłem, że w życiu nie wszystko wychodzi tak jak to planuje.

8:00 - ruszam w drogę © maacko


Nawigacja już w Będzinie pomaga mi przejechać przez koleje skrzyżowania - okazuje się, że z plecaka całkiem nieźle słychać wskazówki dotyczące kolejnych zakrętów - jedynym problemem okazuje się bateria, która nie wytrzyma całej trasy, więc na prostszych odcinkach dla oszczędności energii wyłączam urządzenie.

W drodze do Targoszyc © maacko


W drodze do Zendka - zjazd na Pyrzowice © maacko


10:15 pierwszy dłuższy postój w Zendku. Chwilę pogadałem z Tomkiem, wypiłem małą kawę, odmówiliśmy Horkę i ruszam. Już schodzę na dół, a tu się okazuje, że Mama Tomka przygotowała dla mnie coś na ząb - jak mógłbym odmówić :) i w ten właśnie sposób mój postój trwał grubo ponad godzinę.
Po uzupełnieniu wody w bukłaku i krótkim doładowaniu baterii włączam GPS, żeby pominąć punkt pośredni, który już miałem za sobą. Niestety w lesie za Zendkiem okazało się, że pominąłem jeden punkt za dużo - zostałem poprowadzony od razu do Nierady, a nie z godnie z planem do Woźnik. W ten właśnie sposób nadrobiłem duuużo drogi zanim dotarłem do rynku w Woźnikach.

Las między Zendkiem a Woźnikami © maacko


Błądzenie w lesie za Zendkiem © maacko


Po krótkim postoju w Woźnikach i treściwym posiłku - gruszkowo-czekoladowe batony energetyczne :) ruszam w kierunku Nierady. Tutaj miałem pierwszy kryzys - moim ambitnym planem było dotarcie na Jasną Górę gdzieś tak na 13:00, żeby na 13:30 być na Mszy. Niestety była już godzina 14:00, wiec wiedziałem, że nie wrócę na rowerze do domu - mniej więcej w tym momencie podjadłem decyzję, że wracam pociągiem, więc luzik - nie trzeba się już śpieszyć.
Ruszam dalej prowadzony przez GPS. Okazuje się, że trasa pielgrzymki nie jest najkrótszą drogą do celu - nawigacja prowadzi mnie wąską, polną drogą, którą raczej pielgrzymi nie mogliby iść - trzeba było by iść dwójkami :P

Polna droga z Woźnik do Nierady © maacko


Fajne chmury :) © maacko


Widoczki © maacko


Droga gdzieś przed Nieradą © maacko


GPS wyładował się akurat w momencie, gdy droga była prosta - prosto, cały czas prosto i będę u celu.
Po drodze, akurat przy samej tablicy z napisem "Częstochowa" widzę pielgrzymów (idących ze Skoczowa), więc przyśpieszam i proszę, żeby zrobili mi zdjęcie przy tablicy ;) Zamieniliśmy dwa słowa i żwawo ruszam dalej.


Jest radość!! :) © maacko


Już w samej Częstochowie droga jest prosta - wystarczy kierować się tabliczkami dla pielgrzymów, wskazującymi Jasną Górę.
Po 97,33 Km i po 7:40 h docieram do Jasnej Góry. Szybko skierowałem się do punktu informacji turystycznej/pielgrzymkowej, żeby zapytać o miejsce, gdzie na czas Mszy mogę bezpiecznie przechować rower - tutaj spotkałem się z dużą życzliwością, bo już po kilku chwilach mam wolne ręce :) Szybko ubrałem w WC długie spodnie i skierowałem się do zakrystii. W sumie bez większych problemów o 16.45 znalazłem się na Mszy przy ołtarzu MB. Pomodliłem się, przebrałem i ruszyłem po rower.

Jasna Góra - po Mszy jadę na dworzec PKP © maacko


Ostatnie spojrzenie na Jasną Górę © maacko


To ja na Jasnej Górze :) © maacko


W drodze na dworzec PKP wskoczyłem do McDonald'sa na co nieco i wtedy, już pojedzony odczułem potworne zmęczenie. Na dworcu okazało się, że mam jeszcze godzinę do pociągu do Będzina, więc siadłem sobie na ławce i spokojnie odmówiłem Nieszpory z Godziną czytań.

99,99 Km i... pierwsza setka! © maacko


Po ok. 10 godzinach podróży, 5:18 godzinach spędzonych na rowerze i 103,3 przejechanych Km dotarłem do domu.
Dopiero tutaj zacząłem odczuwać ból prawego kolana. Niestety później okazało się, że przeciążyłem staw i muszę zrobić sobie kilkudniową przerwę od roweru (co następnego dnia, gdy jechałem nad Pogorię III nie było dla mnie jeszcze takie oczywiste).

Generalnie z wyprawy jestem bardzo zadowolony - pobiłem swój pierwszy rekord! :D