Niedziela, długie wyjście - udało mi się wyciągnąć Pawła do Parku Linowego. Super zabawa, ekstremalne warunki - dawno tak nie wypocząłem - zabawa była świetna :D
Dziś naszym celem był Tyniec i obserwacja zniszczeń dokonanych przez powódź. Okazała się, że nurt Wisły był miejscami tak silny, że zmiótł z powierzchni ziemi część ścieżki rowerowej (co oczywiście dla nas, dzielnych bikerów nie było żadną przeszkodą :)).
Kolejnym utrudnieniem (względnym) okazały się niezliczone ilości ślimaków na niektórych odcinkach ścieżki - brrr... nie cierpię zgrzytających skorup pod kołami :|
Dziś postanowiliśmy z Adamem wybrać się na Kopiec Piłsudskiego. Ze względu na ulewy w tym i zeszłym tygodniu zrezygnowaliśmy jednak z drogi przez Lasek Wolski. Droga na kopiec przyjemna, choć momentam (a jeszcze przyjemniejszy szybki zjazd :)) Niesamowite jak deszcz zmył cześć Kopca i ścieżek na szczyt. po zrobieniu kilku zdjęć postanowiliśmy się wybrać na plac zabaw tuż obok ;P
Po tygodniowej przerwie i oddaniu roweru na przegląd (przy okazji poprosiłem o odwrócenie mostku, żeby kierownica była ciut niżej) udałem się na Błonia. Po tamtym upadku myślałem, że będę miał traumę jadąc szybciej, ale spoko, czuje się jak ryba w wodzie, a siniaki pomału schodzą ;)
Dzień 25 urodzin trzeba zrobić coś ciekawego :) Tuż przed wyjazdem z Krakowa przypomniałem sobie o Masie i pomyślałem, że muszę tam być! Koło 13 byłem w domu, zjadłem obiad, szybko doprowadziłem stary rower do stanu używalności i po kilku chwilach, w towarzystwie Łukasza jechałem z Masą.
...a było to tak: sobota, całkiem sporo wolnego czasu (który ostatnio jest towarem deficytowym) - postanowiliśmy z Adamem jak najlepiej go wykorzystać, czyli przejechać jak najwięcej km tego dnia. Zrealizowaliśmy plan odwiedzenia Kamedułów na Bielanach (po drodze zachaczyliśmu o Błonia, zobaczyć jak idą przygotowania do niedzielnych uroczystości). Podjazd strasznie mnie zmęczył (brrrr), ale potem było tylko lepiej.
następnym punktem programu była wizyta w Tyńcu (niedługo to chyba stanie się stały punkt moich Krakowskich przejażdżek :))
Wieczorna przejażdżka do Tyńca z Adamem. Wydawało mi się, że Tyniec już mi się przejadł, ale tym razem, ku mojemu zdziwieniu odkryłem dalszą część ścieżki rowerowej - cud, miód i pierożki (jak to zwykł mawiać Paweł ;)) - no po prostu autostrada rowerowa.
Dziś chyba jest najlepsza pogoda w tym tygodniu. Trzeba gdzieś się przejechać :) Poranny sms od Adama wyrywa mnie ze snu (planowałem wstać ciut później niż o 8.00 :P). Jedziemy nad Pogorię IV. Małe nieporozumienie co do miejsca spotkania, ale już po chwili jedziemy spod UM w DG w kierunku wcześniej ustalonym ;) - przy okazji mogłem trochę lepiej poznać Dąbrowę.
Nad Pogorią zamiana - jadę na kolażówce Adama - czad! - muszę sobię kupić kiedyś taki sprzęt ;D
Poniedziałkowy wieczór. Szybka decyzja - jedziemy z Adamem do Tyńca. Niestety ledwo wyjechaliśmy z zakładu, i coś zaczęło kropić. Obawiając się, że za daleko nie zajedziemy nie moknąc zdecydowaliśmy poprzestać na okrążeniu błoń. Gdy już zbliżaliśmy się do zjazdu na błonia padł pomysł, żeby podjechać na Kopiec Kościuszki, bo pogoda jeszcze nie jest taka zła. Jak już byliśmy na kopcu - może by tak przejechać się na Kopiec Piłsudskiego? :) Przeprawa przez Lasek Wolski (w wakacje ta trasa wydawała mi się gorsza; okazuje się, że jazda w terenie nie jest taka zła ;)). Na kopcu chwila przerwy, żeby uwiecznić tę chwilę...
...i wyruszyliśmy z powrotem. Drobne problemy z orientacją w terenie, ale po chwili byliśmy na błoniach. Jak sobie odmówić chociaż jednego okrążenia? Padł jeszcze pomysł, żeby jechać do Tyńca, ale trochę za późno było i obowiązki w zakładzie wzywały. Generalnie wycieczka bardzo udana, ciekawa i przedewszystkim spontaniczna, czyli na pełnym luzie :D
Super pogoda, 18 st., wreszcie można pojechać ciut dalej. Co tu dużo pisać, jechało się bardzo fajnie - po prostu frajda (dobrze, że nie uległem zmęczeniu i pojechałem). W Tyńcu krotki postój. Zamieniłem dwa słowa z Martą (zostałem napojony ;)) i ruszyłem dalej.