Dzień 25 urodzin trzeba zrobić coś ciekawego :) Tuż przed wyjazdem z Krakowa przypomniałem sobie o Masie i pomyślałem, że muszę tam być! Koło 13 byłem w domu, zjadłem obiad, szybko doprowadziłem stary rower do stanu używalności i po kilku chwilach, w towarzystwie Łukasza jechałem z Masą.
Wieczorna przejażdżka nad Wisłą. Już dość chłodno - długie spodnie, kurtka, bluza. Potrzebowałem trochę się zmęczyć.
Niestety... to ostatnie pół godziny spędzone na rowerze w tym roku - jesienne ochłodzenie zwyciężyło. Z utęsknieniem czekam na wiosnę. Mam nadzieję, że nowy sezon zacznę już na nowym rowerze ;)
Wreszcie wybrałem się do serwisu, żeby wyregulować przerzutki (jakoś nie wychodziło mi to kręcenie śrubkami). 20 zł wydane w Decathlonie i od razu lepiej wszystko działa :)
Korzystając z ostatnich dni wakacji, wybrałem się dziś do Ciążkowic, odwiedzić Skate'a. Jechało się całkiem nieźle, chociaż mogłoby być ciut cieplej. W drodze powrotnej trochę pomyliłem drogę i nagle znalazłem się w okolicach jaworznickiego szpitala :) Zmiana trasy była nieplanowana, ale kto powiedział, że trzeba wracać tą samą drogą :P W drodze powrotnej, już na środuli, widziałem piękny zachód słońca :)
Trasa: Środula - Mec - Kazimierz - Maczki - Szczakowa - Ciążkowice - Jaworzno Centrum - Maczki - Klimontów - Zagórze - Środula (czy jakoś tak ;))
Nie całe 4 km, cóż to jest, można by pomyśleć, że aż wstyd pisać. Jednak sednem sprawy jest sam fakt czasu spędzonego na rowerze. Chwila przerzucenia się z wysiłku intelektualnego na fizyczny, ukierunkowania zmęczonego umysłu na inne tory - jednym słowem doskonały wypoczynek, którego bardzo dziś potrzebowałem, a którego niestety więcej nie mogłem sobie zafundować.
Wewnętrzny imperatyw mówił "jedź!", więc pojechałem.
Na otwartej przestrzeni trochę wiało, dodatkowo w czasie jazdy - wiatr we włosach ;) co w sumie potęgowało poczucie chłodu. Krótkie spodenki, koszulka, kurtka przeciwdeszczowa jako tako chroniły przed wiatrem, ale jednak mogło by być cieplej.
Modlić też się trzeba... więc czemu na spotkanie modlitewne nie wybrać się na rowerze ;) (chodzi oczywiście o spotkanie mojej rodzinnej wspólnoty odnowy).
Najzabawniejsza w tym wszystkim była chyba nagła zmiana stroju, gdy dotarłem na miejsce. Kto widział, kto mnie zna, ten się łatwo domyśli ;)