Dzień 25 urodzin trzeba zrobić coś ciekawego :) Tuż przed wyjazdem z Krakowa przypomniałem sobie o Masie i pomyślałem, że muszę tam być! Koło 13 byłem w domu, zjadłem obiad, szybko doprowadziłem stary rower do stanu używalności i po kilku chwilach, w towarzystwie Łukasza jechałem z Masą.
Dziś chyba jest najlepsza pogoda w tym tygodniu. Trzeba gdzieś się przejechać :) Poranny sms od Adama wyrywa mnie ze snu (planowałem wstać ciut później niż o 8.00 :P). Jedziemy nad Pogorię IV. Małe nieporozumienie co do miejsca spotkania, ale już po chwili jedziemy spod UM w DG w kierunku wcześniej ustalonym ;) - przy okazji mogłem trochę lepiej poznać Dąbrowę.
Nad Pogorią zamiana - jadę na kolażówce Adama - czad! - muszę sobię kupić kiedyś taki sprzęt ;D
Bardzo przyjemna, spacerowa przejażdżka nad Pogorię, w dobrym towarzystwie Oli :)
2 godziny spędzone na rowerze okazały się doskonałym antidotum na świąteczne zmęczenie (a jak się kładłem po obiedzie, myślałem, że na rower już sił nie starczy).
To był pierwszy wyjazd po kupnie butów do SPD. Fajna sprawa, mam poczucie jakbym był zespolony z rowerem.
Wewnętrzny imperatyw mówił "jedź!", więc pojechałem.
Na otwartej przestrzeni trochę wiało, dodatkowo w czasie jazdy - wiatr we włosach ;) co w sumie potęgowało poczucie chłodu. Krótkie spodenki, koszulka, kurtka przeciwdeszczowa jako tako chroniły przed wiatrem, ale jednak mogło by być cieplej.
Plan był taki: okrążyć Pogorię IV, chwilę posiedzieć i powrót. Niestety brakło mi czasu :|, więc dojechałem do Pogorii III, posiedziałem chwilę nad wodą i wróciłem.
Trochę już przejechałem w tym sezonie, niestety bez licznika, więc jest to pierwszy wpis. Ile przejechałem do tej pory? trudno powiedzieć... byłem w Bukownie, Krakowie, Rabsztynie, Sławkowie, kila razy nad Sosiną i Pogoriami, przy kopcu Piłsudskiego w Krakowie (pozdro dla Franka ;)), no i jeszcze w kilku miejscach :). Od przyszłych wakacji pewnie pojawi się tu więcej wycieczkowych wpisów.
Spotkanie, spotkanie i po spotkaniu. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że gdzieś mi się skrzyżowania pomyliły i dojechałem niekoniecznie tam gdzie chciałem. Zsiadłem z mojego cudownego środku transportu, rozejrzałem się dookoła i ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie wiem gdzie jestem. Przez chwilę jeszcze próbowałem znaleźć drogę, niestety bezowocnie, nie chciało mi się nadrabiać kolejnych kilometrów, więc grzecznie spytałem o drogę. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jestem o rzut kamieniem od Pogori IV. Drogą trochę okrężną, bo dłuższym niż planowany czasie trafiłem do domu.