Wieczorna przejażdżka nad Wisłą. Już dość chłodno - długie spodnie, kurtka, bluza. Potrzebowałem trochę się zmęczyć.
Niestety... to ostatnie pół godziny spędzone na rowerze w tym roku - jesienne ochłodzenie zwyciężyło. Z utęsknieniem czekam na wiosnę. Mam nadzieję, że nowy sezon zacznę już na nowym rowerze ;)
Oj to była wyjątkowa przygoda :P Fajna wycieczka. Dotarłem do kopca Piłsudskiego...
...no i postanowiłem przespacerować się na szczyt kopca...
...niestety gdy już chciałem wyruszyć w drogę powrotną okazało się, że nie mogę odpiąć roweru ze stojaka - zepsuło się zapięcie...
...po kilku godzinach dotarł do mnie Franek z dwoma młotkami i pilnikiem <lol>. Rower udało się odpiąć trzema uderzeniami młotka w zapięcie i szczęśliwie wróciliśmy do zakład samochodem x.Mariusza ;P
Wyruszam dalej. Jest cieplej niż myślałem (upał), ale pedałuje równo. Trasa fajna, spokojna, choć trochę "pagurkowata". Do Krakowa dojechałem bez większych problemów, problemy zaczęły się dopiero w mieście. Wjechałem od strony Białego Prądnika, zsiadłem z roweru i... stwierdziłem, że kompletnie nie wiem w którym kierunku jechać (ach ta moja orientacja w terenie :P), ale jakoś dałem radę (koniec języka za przewodnika).
Szczęśliwy dotarłem do zakładu, przenocowałem i następnego dnia wróciłem pociągiem do Mysłowic, a rower zostawiłem w Krk - przyda się na 3 tygodniach dyżuru, które czekają mnie w te wakacje.